KIEDYŚ… LUDZIE BARDZIEJ SIĘ SZANOWALI CZ. 1

Rozmowa z Panią Stefanią Czerwinską, która w tym roku obchodziła 101 urodziny!

Urodziłam się 19 października 1915r. we wsi Kiścienne w Gminie Nowy Dwór. Później przeprowadziliśmy się na Roztokę, do wojny. Po wojnie przeprowadziliśmy się do Zaborówka.

Jakie ma Pani najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa?
Najwcześniejsze wspomnienia… Pamiętam jak jeszcze nie chodziłam do szkoły. Mieszkaliśmy przy piaszczystej drodze, na której bawiliśmy się
z dziećmi. Pamiętam jak któregoś dnia wzięliśmy takie papierosy – machorki. Wzięliśmy ten tytoń i z dzieciakami weszliśmy do szopki, i dawaj sobie palić ! A ojciec przyszedł z pracy i akurat poszedł urąbać drzewa. Zaleciał go jakiś zapach. I mówi: „Co to? Co się dzieje?”Nagle któreś z nas zakasłało, i wtedy wszystko się wydało. W szopce była słoma! Myśmy w niej się schowali i palili. I ojciec za pasek! Był bardzo zły, bo spalilibyśmy chałupę! Pamiętam wszystko, każdą odrobinę. Pamiętam moją babcię jak umarła. No cóż…sama się bardzo dziwię, że żyję tyle lat. (śmiech)
Nie miałam rodziny i nie mam, jestem starą panną. W czasie wojny, jak było marzyć o rodzinie jak człowiek czekał tylko aby szczęśliwie przeżyć noc. Wszystko było na mojej głowie, ojciec był chory, siostra na robotach, ale jakoś dzięki Bogu się udało. Po wojnie trzy lata leżałam chora, tak że nawet z łóżka nie wstawałam, na ból głowy. Nie wiem co to było. Chodziłam codziennie do lekarza, coś było z ciśnieniem, ale nie wiedział co mi jest. A teraz dzięki Bogu wcale mnie głowa nie boli.
Jak miałam 11 lat to pracowałam w Gminie Kampinos, potem się przenieśliśmy do Zaborówka. Tu w PGR w Zaborówku pracowałam. Stale od maleńka byłam chora. Miałam problemy z kręgosłupem. Jak miałam 13 lat to miałam nie chodzić, coś mi się z kręgosłupem stało, nikt nie przypuszczał że będę żyć..

Jak wtedy wyglądała Polska? Jacy ludzie Panią otaczali?
Kiedyś było inaczej. Ludzie bardziej się szanowali. Szanowali religię, szanowali siebie nawzajem. Jak przyszła wiosna, maj, to majówki się przy Krzyżu robiło. Jak się wyszło na dwór posłuchać – to tam gdzieś śpiewają…, tam gdzieś śpiewają… Tak było wesoło, że dużo lepiej się czuło i pracowało! Nawet bez porównania są przedwojenne czasy jak teraz. Wolałabym żeby wróciły. Teraz to jakoś tak dziwnie, wszyscy siedzą i tylko oglądają telewizje, siedzą przed komputerami. A kiedyś, to się zbieraliśmy grandami i wymyślaliśmy różne zabawy. Wszędzie szło się razem, czy do kościoła, czy na Boże Narodzenie na Pasterkę, czy na Wielkanoc na Rezurekcje. To całymi gromadami się szło.
Nawet jeśli chodzi o ubiór, to przed wojną ludzie się piękniej ubierali niż teraz. Mieli porządne ubrania! Mężczyźni mieli porządne kożuchy, buty filcowe, czapki kożuszane, ciepłe rękawice. Kobiety – piękne futra, kołnierze z lisa.
A teraz – to jak kto ma, tak idzie, podarte, niepodarte, wszystko im jedno, nawet do kościoła, co przed wojną by nie przeszło. Ja, jak teraz popatrzę, to mnie dreszcze biorą. Nie chcę się chwalić, ale ja zawsze umiałam się dobrze ubrać. Mimo, że pochodziłam z biednej rodziny. Zresztą nie do końca, moja mama wychodziła ze szlachty w Cybulicach, a ojciec z dziedziców… dawno to było.

Jak obchodzono Święta Bożego Narodzenia?
W Boże Narodzenie chodzili poprzebierani królowie jak i Herodowie. Przedstawiali i głośno śpiewali! Dostawali ubiory z Kościoła i chodzili wraz z księdzem po wsi. Tak się czekało na to! Na Pasterkę to się grandą się szło. Zimy były takie, że człowiek się przewracał po śniegu , ale i tak było wesoło. Choinki miały prawdziwe świeczki, doczepiane do gałązek a zamiast bombek były cukierki i jabłka. Potem kolędnicy chodzili, to trzeba było bronić choinkę aby wszystkiego z niej nie zjedli. Mikołaja nie było… Tylko z historii go się kojarzyło, jakieś prezenty niewielkie były. Nie wszystkich było stać na drogie prezenty, ale i tak było pięknie. Na Wigilię było obowiązkowo dwanaście potraw i opłatek. Pamiętam gotowaną kaszę jaglaną, kapustę z grzybami, kompoty do klusek, naleśniki, takie pączki smażyliśmy, śledź był, ryba taka złowiona w kanale obok. W zimie ryb było w bród, ludzie wycinali przeręble, wkładali w nie takie plecione biraski. Całe wiadra się tych ryb przynosiło. Na Święta schodziła się cała rodzina. Sylwestra też się obchodziło. Na Roztoce była taka polana w lesie. Tam były takie wielkie drzewa i właśnie tam zabawy urządzaliśmy.
Po kolacji panny dorosłe wybiegały na dwór i słuchały po której stronie pies szczeka – to tam był jej kawaler. A drzewo jak było na dworze rąbane, to się wychodziło po kolacji i brało na ręce to drzewo i się przynosiło do domu – jak było do pary to szczęście, jak nie to nie. Jak się wodę przyniosło w Wigilię do domu, to trzeba jej tak dużo było nanosić, żeby nie chodzić ani w Boże Narodzenie ani w Świętego Szczepana. Tak samo w Wielką Niedzielę takie były rzeczy, że jak buty się wyczyściło, to we święta nie można ich było czyścić. Włosy jak się uczesało, to przez te dwa dni Świąt nie można ich było czesać, taka była jakaś tradycja przed wojną.

Jak wtedy ludzie spędzali wolny czas? Ulubiona Pani rozrywka? Hobby?
Co niedziela były zabawy – najpierw się chodziło na 12.00 do kościoła, a po obiedzie o godz. 16.00 się szło na zabawę. Bardzo wesoło było, kiedy grali prawdziwi muzykanci. Samochodów nie było, jedynie rowery, bryczki.
Jak wesele było to było pięknie! Kiedy para młoda jechała do ślubu to strzelali z rewolwerów. W drodze do kościoła, muzykanci grali cały czas
i śpiewało się razem. Wesela były w domach, niektórzy mieli duże mieszkania. Jak wesele gdzieś było, to dzieciaki ze wsi na nie chętnie podlatywały. Jak żeśmy byli takie małe i było wesele u sąsiadów to gospodyni domu wystawiła nam stół na dwór i postawiła nam dużo jedzenia.
Sama od razu chodziłam do szkoły, 7 km z Roztoki do Wierszy. Pisaliśmy atramentem, tak trzeba było pisać żeby ładnie wychodziło, bo jak nie to dwója była i koniec. Mieliśmy dużą mapę Polski na ścianie i patykiem pokazywaliśmy miasta. Religia była w szkole, ale do Komunii na religię trzeba było chodzić też do księdza. 6 km mieliśmy do kościoła. I to było tak, ze szkoły się przyszło, książki się rzuciło i do kościoła. A jak
z kościoła się wróciło to był już wieczór. Wszędzie piechotą, to tyle czasu zajmowała droga.
Po szkole, kiedy lekcje się odrobiło, na drogę się poszło i tam zabawa była. Rozmaite gry, śpiewało się, tańcowało i bawiło się. Te czasy to już nie wrócą, przed wojną było pięknie…
Nie mogłam skończyć szkoły wyższej. Chciałam się kształcić na lekarza ale wojna wybuchła i nie było możliwości. Jeszcze się orientuję trochę
w chorobach, ale nie było jak się uczyć.
Teraz jest tylko to, że Polska niepodległa. Lepsze jest też to, że przed wojną to tak jak ja teraz to nie miałabym żadnej renty tylko musiałabym brać kijek i iści i żebrać, to było niedobre. Żeby dali kawałek chleba czy 5 groszy. Teraz jest emerytura. Jak mi minęło stulecie to dostałam nawet podwyżkę. Tyle lat czekałam na to!
MAKi

KONCERTY CHÓRU FILHARMONII NARODOWEJ W PWZ

22 maja, 12 czerwca i 16 października 2016 roku w Starych Babicach, Lesznie i Zaborowie, w pięknych świątyniach odbyły się trzy koncerty Chóru Filharmonii Narodowej, pod dyrekcją Kazimierza Bukata, z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski.

chor122 maja, 12 czerwca i 16 października 2016 roku w Starych Babicach, Lesznie i Zaborowie, w pięknych świątyniach odbyły się trzy koncerty Chóru Filharmonii Narodowej, pod dyrekcją Kazimierza Bukata, z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski. Czytaj dalej KONCERTY CHÓRU FILHARMONII NARODOWEJ W PWZ